Jak Pani ocenia Szczyt Klimatyczny, który odbył się w listopadzie 2013 r. Warszawie? Jakie były oczekiwania wobec obrad i na ile udało się je spełnić?
Choć w mediach pojawiało się wiele informacji na temat Szczytu Klimatycznego, to nieczęsto tłumaczono, jaka miała być rola obrad w Warszawie. Podkreślmy więc – to było spotkanie o charakterze roboczym. Mało kto oczekiwał, że doprowadzi do ustalenia wspólnego stanowiska. Spotkanie miało przygotować wspólnotę międzynarodową do podpisania porozumienia za dwa lata, na szczycie klimatycznym w Paryżu i z tej perspektywy Szczyt nie był porażką. W Polsce często mówi się wręcz, że obrady zakończyły się sukcesem, bo osiągnięto „globalną zgodę” w kwestii potrzeby walki ze zmianami klimatu. Ale to też nie jest prawdziwy obraz. Owa zgoda dotyczy czegoś bardzo słabego i enigmatycznego. Uczestniczące w Szczycie państwa zadeklarowały jedynie, że każde z nich oceni, jak może przeciwdziałać zmianom klimatu. Nie mamy więc zobowiązań do osiągnięcia określonych celów (np. zahamowania wzrostu temperatury powyżej określonej wartości), a jedynie deklarację chęci współdziałania. Tym samym nie mamy gwarancji, że uda się uniknąć najczarniejszego scenariusza.
Czy zmiany klimatu będą miały wpływ na dostęp do wody i jak ten wpływ będzie wyglądać?
Zmiany klimatu będą oddziaływać na funkcjonowanie ludzi i to na zupełnie fundamentalnym poziomie. Jednym z poważnych problemów będzie coraz trudniejszy dostęp do wody. Będzie to oznaczać zarówno ubożenie zasobów wody słodkiej, jak i rosnący koszt jej pozyskania. Problemy te uderzą najsilniej w kraje najuboższe, tzw. kraje Globalnego Południa*, gdzie dostęp do wody pitnej wciąż stanowi problem.
Co konkretnie oznacza czarny scenariusz dla tych krajów i dlaczego to one będą w najgorszej sytuacji?
W wielu spośród tych krajów podstawą gospodarki jest rolnictwo albo pasterstwo. Gdy zaczyna brakować wody, na jej zdobycie potrzeba coraz więcej czasu, co czyni uprawę coraz bardziej pracochłonną. W ten sposób ludzie tracą podstawę swojej egzystencji, źródło zarówno jedzenia, jak i ewentualnych zarobków. W oczy zagląda głód, pojawia się perspektywa porzucenia ziemi, która stanowiła źródło dochodów. Stąd już tylko krok do kryzysu humanitarnego, a często także konfliktów zbrojnych. A każdy konflikt oznaczać będzie, że żyjemy w świecie, który jest mniej bezpieczny. Z naszej perspektywy walka o wodę wydaje się czymś niezrozumiałym, ale musimy pamiętać, że rozmawiamy o ludziach żyjących w takim ubóstwie, którego nie mamy w Europie. Tam – nawet jeśli wybudujemy infrastrukturę czy pogłębimy studnie w pogoni za znikającą wodą – często okaże się to rozwiązaniem działającym do pierwszej awarii. Po niej często nie ma środków ani wiedzy, by naprawić popsutą instalację.
A tymczasem media obiegła niedawno informacja o międzynarodowym koncernie, który produkując wodę butelkowaną, odbiera dostęp do niej lokalnym społecznościom.
Tym przykładem dotykamy bardzo szerokiego problemu. W 2010 roku ONZ zajęło się rezolucją, która prawo do wody zdefiniowała jako jedno z praw człowieka. Wiele koncernów było jej przeciwnych. Argumentowano, że ktoś musi płacić za wydobycie i dostarczenie wody. Z drugiej jednak strony w krajach, w których źle funkcjonuje administracja, a władze lokalne nie dbają o infrastrukturę, oznaczałoby to, że międzynarodowe koncerny miałyby kontrolę nad dostarczaniem wody dla osób, których nie stać na to, by za to zapłacić.
A czy my, „zwykli obywatele” bogatszych krajów mamy w ogóle jakiś wpływ na to, co się dzieje w krajach Globalnego Południa?
Oczywiście. My mamy do dyspozycji całe spektrum działań, począwszy od kontrolowania indywidualnych nawyków, a skończywszy na naszych decyzjach politycznych. W dzisiejszych czasach kluczem do rozwiązywania problemów jest wiedza – my mamy do niej dostęp. Mamy np. organizacje pozarządowe, które na swoich stronach internetowych publikują masę informacji, prowadzą działalność edukacyjną i kampanie społeczne. Jeśli nie szuka się na siłę usprawiedliwienia dla własnej bierności, to nawet pojedyncza osoba może mieć realny wpływ na zmiany na świecie. Czym są tłumy, jak nie sumą pojedynczych osób? Zaczęłabym od tego, by przemyśleć sobie, co możemy zmienić w codziennym życiu, by choć odrobinę mniej eksploatować środowisko, zwłaszcza że to często będzie także oznaczać oszczędności dla nas samych. Czyli konsumować mniej i bardziej świadomie.
Na poziomie politycznym musimy pamiętać, że w dzisiejszym świecie wszyscy jesteśmy od siebie zależni. Dlatego Polska powinna się angażować w walkę ze zmianami klimatu oraz we współpracę rozwojową, a my – obywatele i obywatelki – powinniśmy się tego domagać od rządzących. Jeśli chodzi o obniżanie emisji gazów cieplarnianych, to polscy politycy wolą populistyczne hasła o polskim węglu (którego zasoby przecież i tak się wyczerpią). A pomoc Globalnemu Południu? Wśród członków Unii Europejskiej jedynie Łotwa przeznacza na ten cel mniejszy niż Polska procent dochodów. Co gorsza, często są to też projekty słabej jakości, nietrwałe.
To, do czego należy dążyć, to wspieranie krajów Globalnego Południa tak, by same były w stanie radzić sobie z pojawiającymi się problemami i by potrafiły przystosować się do zmian klimatu. Jeśli będziemy myśleć tylko o tym, że tu i teraz trzeba ludziom dostarczyć wody, to nie rozwiążemy problemu.
Rozmawiał Tomasz Bużałek.
Ola Antonowicz – od 2006 r. kieruje programem „Akcja dla Globalnego Południa” w Polskiej Zielonej Sieci. Współtworzy kampanie PZS dotyczące zależności globalnych (koordynowała np. kampanię społeczną „Dla klimatu – przeciw ubóstwu” z Oxfam i Heinrich Boell Foundation), koordynuje współpracę PZS z CEE Bankwatch Network w zakresie wpływu międzynarodowych instytucji finansowych na rozwój krajów Globalnego Południa. Koordynowała projekty rozwojowe wspierające grupy rolnicze na terenach wiejskich oraz promujące rozwój zrównoważony z partnerami lokalnymi w Ghanie, Tanzanii oraz w Kenii. Od 2009 r. jest członkinią Zarządu Grupy Zagranica, platformy 61 polskich organizacji pozarządowych zajmujących się rozwojem.
* Kraje Globalnego Południa to kraje potocznie nazywane krajami rozwijającymi się, leżące na półkuli południowej, z paroma wyjątkami krajów wysoko uprzemysłowionych (np. Australii czy Nowej Zelandii). W krajach Afryki, Azji i Ameryki Południowej mieszka większość ludności świata (wedle różnych danych od 2/3 do ¾ wszystkich mieszkańców świata). Wolimy używać terminu „Globalne Południe”, ponieważ nie jest ona wartościująca tak jak np. pejoratywne i nieaktualne określenie „Trzeci Świat” ani myląca jak nazwa „kraje rozwijające się” – często problem polega na tym, że kraje te wcale się nie rozwijają. (Źródło: http://pah.org.pl/nasze-dzialania/218/177/co_to_znaczy_kraj_globalnego_poludnia)
Jutro nic nie masz w planie, cały dzień w domu w Vakpo Todzi. Postanawiasz posiedzieć do późna, bo przecież jutro nie musisz wstawać rano. (…) Sąsiedzi zawsze kładą się spać o północy. Wstają o szóstej rano. Zawsze. Ech, nigdy nie będziesz jak oni, wewnętrzny zegar rozregulował się dawno temu w Europie.
Oczywiście plany spania do południa nie powiodły się. Do drugiej w nocy pod twoim oknem darła się koza. Jak już udało się zasnąć, to zaczęły piać koguty. Też pod oknem. Bo tam cień. No to wstałeś. (…)
Śniadanie – jajko, pomidor, biała gumowa bagietka, kawa. Oczywiście kawa jednej firmy, no nie ghanijskiej bynajmniej. Kawa – Neska. Herbata – Lipton. Kakao – Milo. Coca cola – Coca Cola. Piwo – Guinness. Nie ma szans na ghanijskie napoje w sklepie. Żadne tam „kupuj lokalnie”. (…)
Co ty będziesz robił cały dzień? Pozamiatałeś naokoło domu. Posprzątałeś w środku. Może sobie pranie zrobisz. Deszcz zaczyna padać – trzeba wystawić wiadro i miski na deszczówkę. Dzieciaki sąsiadki stoją w ubraniach na deszczu. Ty pod daszkiem, patrząc, jak twoje wiadro napełnia się wodą. Po krótkim namaczaniu dzieci zdejmują ciuszki, mama je namydla w tym deszczu – dzieci się piorą. Mama bierze wiadro napełnione deszczówką i z rozmachem wylewa na dzieci, które stoją na progu domu. Ot, przy okazji podłoga się w domu umyje mydlinami z dzieci. Wiesz, że to ogromna bieda, ale przez moment myślisz sobie, jakie tu jest wszystko proste.
Gdy deszcz ustaje, robisz sobie pranie, które wywieszasz na chwilowe słońce – jeszcze będzie dziś padać raz, więc i tak zaraz będziesz je ściągać. Tymczasem wodą z prania myjesz też podłogę w domu. A co. Obserwacja sąsiadów nie idzie w las.
Ola Antonowicz
Źródło: http://globalnepoludnie.pl/Nic-sie-nie-dzieje-zwykly-nudny