Według szacunków UNEP (Program Narodów Zjednoczonych ds. Ochrony Środowiska) na terenie Ameryki Łacińskiej znajduje się 65% światowych zasobów wody słodkiej. Na kontynencie rozciąga się największa rzeka świata – Amazonka oraz inne duże rzeki jak Parana, São Francisco, Orinoko, Magdalena czy Kolorado. Do tego dochodzą wieczne śniegi pokrywające góry, lodowce, wody gruntowe.
Tymczasem 7% z 1,2 miliarda ludzi na świecie, którzy mają utrudniony dostęp do wody pitnej, zamieszkuje właśnie Amerykę Łacińską. Wszystkiemu winne są postępująca industrializacja, urbanizacja, dynamiczny rozwój rolnictwa – procesy, które pochłaniają hektolitry wody ze zbiorników podziemnych. Inne przyczyny to źle prowadzona gospodarka wodnościekowa oraz prywatyzacja wody. Ponadto na skutek zmian klimatu dochodzi do długotrwałych susz, gwałtownego obniżenia opadów deszczu, co z kolei prowadzi do pustynnienia wielu regionów Ameryki Łacińskiej.
UNDP (Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju) zwraca uwagę na ekonomiczny aspekt braku dostępu do wody w regionach teoretycznie w nią obfitujących – korzeniami globalnego kryzysu wodnego są ubóstwo oraz nierówności społeczne, a nie brak fizycznej dostępności wody. Bank Światowy w raporcie z 2006 roku podaje, że średnie rachunki za wodę w Ameryce Łacińskiej są najwyższe wśród krajów Globalnego Południa. Czysta woda stała się dla wielu mieszkańców Ameryki Łacińskiej luksusem, na który stać tylko najbogatszych. Sytuacja generuje wiele problemów społecznych, ze zwiększoną zapadalnością na różne śmiertelne choroby na czele.
Dziewięćdziesiąt milionów Meksykanów, pomimo istnienia państwowej infrastruktury zaopatrującej mieszkańców w wodę, kupuje ją od przedsiębiorstw prywatnych. Dzieje się tak, ponieważ system wodociągowo–kanalizacyjny nie działa poprawnie i zanieczyszcza wodę przed jej dotarciem do konsumenta końcowego. Woda, która leci tam z kranów, jest żółtą, śmierdzącą cieczą, dlatego Meksykanie radzą sobie z tym problemem jak potrafią - najczęściej kupując wodę butelkowaną. W Meksyku zużywa się najwięcej wody butelkowanej na świecie, średnio 500 litrów rocznie na osobę. Używa się jej nie tylko do picia – wiele osób sięga po nią także wówczas, gdy chodzi o takie czynności jak kąpiel dziecka.
Sprzedaż butelkowanej wody jest dla międzynarodowych koncernów lukratywnym interesem, na którym jednak cierpią całe społeczności oraz ekosystem, który jest ograbiany z wód gruntowych. Rodziny, których nie stać na kupowanie wody, korzystają z zanieczyszczonych źródeł. Ma to wpływ na zdrowie meksykańskich dzieci, które cierpią na biegunki, wymioty, odwodnienie organizmu, a nawet umierają z powodu braku dostępu do czystej do wody. Szacuje się, że ponad 80% problemów zdrowotnych dzieci w Meksyku jest bezpośrednio związana z jakością wody pitnej.
Wenezuelczycy także korzystają z wody butelkowanej. Mieszkańcy stolicy Wenezueli Caracas płacą za wodę dwa razy więcej niż za benzynę (która jest w tym kraju najtańsza na świecie). Mimo to, gdy jest ona przywożona ciężarówkami raz w tygodniu, rozchodzi się jak świeże bułeczki. Choć woda jest dostarczana wodociągami do domów, ludzie nie chcą z niej korzystać, bo jest zanieczyszczona.
Opinię publiczną zaalarmowały pod koniec zeszłego roku doniesienia, że w jeziorze Mariposa, które dostarcza wodę dla 750 tysięcy Wenezuelczyków i Wenezuelek, znaleziono dziesiątki martwych zwierząt. Wyznawcy Santerii – jednej z religii występujących w Ameryce Południowej – podczas swoich ceremonii zabijają zwierzęta, które potem wyrzucają do jeziora. Jednak prawdziwa przyczyna braku czystej wody w kranach w Caracas jest inna. Woda z jeziora jest pompowana do oczyszczalni, która powstała 60 lat temu. System uzdatniania wody i dostarczania wody jest przestarzały, dlatego w Caracas prawie nie ma tygodnia bez przerwy w dostawie wody. Nawet jeśli jest woda w kranie, mało kto odważy się ją pić. Dlatego ludzie wolą kupować butelkowaną.
Z kolei w Paragwaju nawet picie wody butelkowanej może być niebezpieczne. W 2006 roku zostały zbadane próbki wód pochodzących od 11 różnych producentów. Znaleziono w nich bakterie E. coli typu kałowego. Przyczyna – wodę, którą koncerny przelewają do butelek, pozyskuje się z warstwy wodonośnej. Tylko 23% gospodarstw domowych w obszarze wodonośnym jest podłączonych do kanalizacji. 77% gospodarstw wykorzystuje szamba, których zawartość często przedostaje się do wód gruntowych.
W dramatycznej sytuacji znajdują się mieszkańcy dotkniętego w 2010 roku trzęsieniem ziemi Haiti. Miało ono druzgocący wpływ na cały kraj, spowodowało uszkodzenia studni i instalacji wodnych, które są głównym źródłem słodkiej wody dla Haitańczyków.
Brak czystej wody pitnej nie jest w tym regionie nowym problemem. Szacunki zrobione w 2009 roku wskazywały, że 40% mieszkańców Haiti nie miało dostępu do czystej wody, a tylko 1 na 5 osób miała dostęp do sanitariatów.
Kilka miesięcy po trzęsieniu ziemi wybuchła na Haiti epidemia cholery. Badania dowiodły, że za rozprzestrzenienie się bakterii cholery na wyspie odpowiada ONZ. Żołnierze sił pokojowych Narodów Zjednoczonych, którzy stacjonowali w Haiti po trzęsieniu ziemi, wylewali odchody do rzeki, z której czerpali wodę mieszkańcy wielu miast. Poza cholerą Haitańczycy i Haitanki są nękani innymi chorobami spowodowanymi brakiem dostępu do czystej wody, m.in. tyfusem, przewlekłą biegunką, które są przyczyną ponad połowy zgonów w kraju.
W dramatycznej sytuacji znajdują się także mieszkańcy i mieszkanki Hondurasu. W 1998 roku przeszedł tam huragan Mitch, który pozbawił 75% kraju dostępu do bezpiecznej wody pitnej. Do dzisiaj Honduras nie odbudował całkowicie zniszczonej wówczas infrastruktury wodnej. Obecnie 1,2 miliona osób nie ma tam dostępu do bezpiecznych źródeł wody. W 2009 roku w Hondurasie miał miejsce przewrót wojskowy, który doprowadził do zawirowań politycznych i ekonomicznych, a w konsekwencji do pogorszenia i tak ograniczonego dostępu do wody w tym kraju. Dotkliwy brak wody prowadzi do problemów zdrowotnych, szczególnie na obszarach wiejskich. Biegunka i zapalenie wątroby to tylko niektóre z chorób, które dotykają mieszkańców i mieszkanek. W miejscowościach wiejskich kobiety poświęcają do 6 godzin dziennie, by zdobywać czystą wodę dla swoich rodzin.
We współczesnym świecie wojny o wodę przestały być fantazjami autorów powieści science fiction czy tematem hollywoodzkich superprodukcji. Stały się rzeczywistością. Również Ameryki Łacińskiej, na której terytorium od lat toczą się batalie o „błękitne złoto”. Najczęściej jedną stroną walki są potężne koncerny, a drugą niezamożna, rdzenna ludność, której członkowie i członkinie nie wahają się oddać życia za dostęp do czystej wody dla swoich rodzin i społeczności.
Najbardziej spektakularnym przykładem takiej walki – zakończonej zwycięstwem praw człowieka – jest historia, jaka wydarzyła się w boliwijskim mieście Cochabamba. W 1999 roku rząd Boliwii podpisał kontrakt z międzynarodowym konsorcjum Aguas del Tunari, skupiającym głównie firmy z Europy i Ameryki. W konsekwencji została sprywatyzowana dostawa wody do miasta Cochabamba. Umowa została wymuszona przez Bank Światowy, zdaniem którego państwowa sieć wodociągowa w Boliwii była niewydolna, a zarządzający nią urzędnicy skorumpowani. Żeby zachęcić obcy kapitał do inwestycji, firmę zwolniono z obowiązku dostarczania wody na obszary wiejskie, ustalono ceny wody w dolarach. Rząd zniósł też zniżki na wodę dla najbiedniejszych. Aguas del Tunari podniosła ceny wody dwu-trzykrotnie. Po podwyżkach większości obywateli i obywatelek nie było stać na jej kupowanie. Zdesperowane społeczeństwo zaczęło się organizować. Ludzie masowo wyszli na ulice. Byli ranni i zabici. W 2000 roku prywatyzację wody unieważniono.
Podobne przykłady obywatelskiego nieposłuszeństwa motywowane niezgodą na brak dostępu do czystej wody pitnej możemy znaleźć w innych krajach Ameryki Łacińskiej.
W Peru w regionie Cajamarca w 2011 odbyły się masowe demonstracje przeciwko budowie jednej z największych na świecie kopalni złota. Społeczność lokalna wyszła na ulice, ponieważ inwestycja ta zagrażała zanieczyszczeniem zasobów wody. Kopalnie zużywają ogromne ilości wody, która po obróbce jest tak toksyczna, że nie może być ponownie użyta. Największe kopalnie w Peru leżą wysoko w Andach, gdzie od maja do października prawie nie ma deszczu. Protesty w Peru, które także pochłonęły ofiary śmiertelne, na wiele miesięcy wstrzymały prace budowlane. Zostały one wznowione, kiedy amerykańska firma Newmont – główny inwestor budowy kopalni – zobowiązała się, że będzie przestrzegała rygorystycznego planu ochrony środowiska.
W 2013 roku ponad 200 amazońskich Indian protestowało przeciwko budowie największej w Brazylii elektrowni wodnej na rzece Xingu, która jest dopływem Amazonki. Budowa tamy oznaczała katastrofę dla unikatowego ekosystemu rzeki oraz zalanie 67 tysięcy hektarów ziemi, co z kolei miało zmusić do opuszczenia swoich domów nawet 40 tysiące ludzi.
Warto zwrócić uwagę, że protesty dotyczące wody w Ameryce Łacińskiej aktywizują grupy tradycyjnie spychane na margines życia publicznego, a więc kobiety, rdzenną ludność, najuboższych. Grupy te stają się awangardą walki o sprawiedliwą dystrybucję dóbr oraz naturalne środowisko.
Alina Synakiewicz