Od przedmiotu kultu, poprzez odbiorniki nieczystości, do obszarów szczególnie ważnych. Stosunek człowieka do rzek zmieniał się dynamicznie.
Pierwotnie człowiek korzystał z rzek bez szkody dla stanu ich wód. Przez wieki o nie dbano, szanowano je i czczono. Starożytnym Persom zanieczyszczania rzek stanowczo zakazywała religia, Słowianie nazywali je żyłami Matki Ziemi, a dla Galów i Germanów były siedliskiem dobrych duchów, które oczekiwały należytego szacunku. Trudno określić, kiedy się to zmieniło. Prawdopodobnie to starożytni Rzymianie pierwsi zaczęli odprowadzać nieczystości do Tybru, wykorzystując kanały służące wcześniej do usuwania z miasta nadmiaru deszczówki. Pewne jest, że dość szybko duże rzeki stały się odbiornikami ścieków w całej Europie. Początkowo spływały do nich wody zabrudzone podczas codziennych czynności, ale wraz z rozwojem przemysłu coraz częściej odprowadzano do rzek także zanieczyszczenia z fabryk. Dopiero w XIX wieku zaczęto doszukiwać się związków między czystością wody pitnej a rozprzestrzeniającymi się chorobami. Stało się to głównie za sprawą Tamizy, której przykry zapach pod koniec lat 50. XIX wieku uniemożliwił obrady parlamentu. Woda czerpana z angielskiej rzeki stała się przyczyną epidemii cholery w 1866, a następnie 1872 roku. Choć nie tak tragicznie, niewiele lepiej wyglądała sytuacja polskich cieków, zwłaszcza tych największych. Dobrze obrazują to słowa Wojciecha Chełmickiego sprzed 25 lat: „Kraków, pomimo położenia nad Wisłą nie czerpie już wody z Wisły. Postępujące, szczególnie od początku lat 60., dramatyczne pogorszenie jakości wody Wisły, wymusiło konieczność budowy ujęć na niewielkiej Rudawie i Dłubni”.
Jakość rzek w Polsce zaczęto monitorować w sposób ciągły dopiero od 1964 roku. Wyodrębniono wówczas trzy klasy czystości:
Klasa I – obejmowała wody nadające się do spożycia, możliwe także do wykorzystania w przemyśle spożywczym oraz do hodowli ryb łososiowatych.
Klasa II – to wody nadające się do pojenia zwierząt, a także do celów rekreacyjno-sportowych oraz do hodowli ryb z wyjątkiem łososiowatych.
Klasa III – oznaczała wody możliwe do wykorzystania przemysłowego, poza zakładami potrzebującymi wód I i II klasy oraz do nawadniania upraw rolnych.
Wody niespełniające żadnych norm określano jako pozaklasowe, czyli zupełnie nienadające się do użytku.
Wyniki badań wykazywały systematyczny spadek czystości rzek. W 1964 roku do klasy I zaliczono 31,6% łącznej długości badanych rzek, natomiast w 1990 roku zaledwie 0,4%. Przybywało jednocześnie wód pozaklasowych, których w 1964 roku odnotowano 28,8%, a w 1990 roku stanowiły już aż połowę badanych odcinków. Lata 90. przyniosły dalsze pogorszenie czystości naszych rzek.
Dobrzynka płynąca poprzez dawne obiekty fabryczne w Pabianicach. W dolnym biegu jest silnie zanieczyszczona, lecz jej stan znacznie poprawił się w porównaniu z okresem PRL. Zlikwidowano największych trucicieli, a budowa oczyszczalni ścieków sprawiła, że ścieki komunalne niezbyt często trafiają do rzeki. Fot. Tswagrzak, CC BY SA 3.0
Na przełomie XX i XXI wieku sytuacja się nieco zmieniła. Po raz pierwszy odnotowano poprawę jakości wód powierzchniowych. Był to efekt zmiany polityki państwa w 1990 roku, kiedy to ochrona środowiska stała się równorzędnym celem z rozwojem ekonomicznym. Nie bez znaczenia był też fakt, że od 1998 roku Polska zaczęła realizować strategię przygotowania do członkostwa w Unii Europejskiej, której kluczowym zadaniem w obszarze środowiska była poprawa jakości wody. Według oficjalnych danych od tamtej pory stan polskich rzek stale się polepsza. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal woda z blisko połowy z nich nie nadaje się do spożycia bez wcześniejszego uzdatniania fizycznego i chemicznego.
Łódzkie ścieki opuszczają oczyszczalnię i wpływają do Neru. Do niedawna oczyszczane były jedynie mechanicznie, z grubszej zawiesiny, za pomocą systemu krat. W roku 2000 Grupowa Oczyszczalnia Ścieków w Łodzi osiągnęła zdolność biologicznego oczyszczania wszystkich ścieków, co radykalnie poprawiło stan czystości wód rzeki. Fot. Tomasz Bużałek
Od 2005 roku w Polsce obowiązuje pięć klas jakości wód powierzchniowych, zgodnych z normami Unii Europejskiej. Nowszy podział uwzględnia o wiele więcej czynników niż wcześniejszy, co utrudnia bezpośrednie porównanie wyników, ale daje naukowcom dużo więcej informacji pomocnych w ochronie rzek.
Historia rzek zdaje się zmierzać w pozytywnym kierunku. Pamiętajmy jednak, że to jak będą wyglądać cieki w przyszłości, zależy również od nas. Zastanówmy się zatem, zanim wylejemy do rzeki lub zlewu przeterminowany środek chemiczny, sprawdźmy szczelność naszego szamba, jeśli nie jesteśmy podłączeni do kanalizacji, reagujmy na każdą próbę zanieczyszczania wody. Nie odbierajmy sobie rzek!
Kamil Czepiel
Na tle innych rzek w Polsce Dunajec ma dość czyste wody. Fot. MSZ, CC BY-ND 2.0
Źródła:
Wojciech Chełmicki, Degradacja i ochrona wód. Część druga: Zasoby, Kraków 1989.
Wojciech Chełmicki, Woda. Zasoby, degradacja, ochrona, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2001.
Rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 9 listopada 2011 r. w sprawie sposobu klasyfikacji stanu jednolitych części wód powierzchniowych oraz środowiskowych norm jakości dla substancji priorytetowych.
„Rzeka nie jest ściekiem”. Raport Greenpeace o stanie czystości dorzecza Wisły.
Archiwum PARP
Aleksandra Szymańska, „Czym była woda dla dawnych ludów”.
Halina Lisicka, „Programy ochrony środowiska jako narzędzie polityki ochrony środowiska”.