Chrońmy mokradła!
FACEBOOK |

kontakt



Ośrodek Działań Ekologicznych „Źródła”
ul. Zielona 27, Łódź
tel. 42 632 3118
www.zrodla.org

sponsorzy

Projekt „Aby dojść do źródeł, trzeba płynąć pod prąd” o wartości całkowitej 433.900 zł dofinansowany jest w kwocie 378.880 zł ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a jego część pod nazwą „Łodzią po skarb – gra miejska i warsztaty dla uczniów dotyczące ochrony wód” o wartości ogólnej 43.458 zł jest dofinansowana w formie dotacji ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi w kwocie 25.050 zł (słownie: dwudziestu pięciu tysięcy pięćdziesięciu złotych).

Zgodnie z wymogiem WFOŚiGW musimy też podać w tym miejscu link do strony www.zainwestujwekologię.pl



patroni



1,5% podatku na zieloną edukację



Chrońmy mokradła!


Z Pauliną Dzierżą, botaniczką, wieloletnią koordynatorką projektów czynnej ochrony mokradeł, rozmawia Marta Jermaczek-Sitak.

Skąd pomysł, żeby zaangażować się w ochronę mokradeł?
Każdy przyrodnik w Polsce powie, że mokradła są ostoją bioróżnorodności i że właśnie tam, obok siedlisk skrajnie suchych, spotkać można najciekawsze perełki przyrodnicze. Miejsca o stale wysokim poziomie wody były od wieków niechętnie zagospodarowywane przez człowieka, w dużej mierze z powodu ich niedostępności i małej przydatności. Dlatego nawet w tak cywilizowanym kraju jak Polska znaleźć można torfowiska czy źródliska nigdy nie tknięte ręką człowieka, podczas gdy siedliska mniej mokre funkcjonują od setek lat jako pola orne.

Czyli mokradła są ostatnią ostoją dzikości?
Na pewno jedną z ostatnich. Jednak z drugiej strony, nie oparły się one cywilizacji. Przykładowo, w Europie pozostała już nie więcej niż połowa pierwotnie występujących tu torfowisk, a pozostałe są w większości silnie zdegradowane – zmeliorowane, zaorane lub w inny sposób przekształcone, głównie na potrzeby rolnictwa i leśnictwa. Wiele z nich zachowało przynajmniej częściowo dawne walory przyrodnicze, lecz obecnie są one zależne od regularnej działalności człowieka – na przykład koszenia czy usuwania krzewów.

Co zagraża bagnom? Dlaczego tak szybko giną?
Największym problemem polskich mokradeł jest odwodnienie, które zazwyczaj idzie w parze z wkraczaniem zarośli. Stale wysoki poziom wody nie dopuszcza do osiedlania się drzew i krzewów, a jego obniżenie, połączone z brakiem koszenia, ułatwia ich ekspansję.

W jaki sposób można takim ekosystemom pomóc?
Przez wycinanie krzewów i powstrzymanie odwodnienia, np. za pomocą zastawek. Zastawki, progi piętrzące lub przetamowania ziemne zbudowane na rowach melioracyjnych zatrzymują wodę na mokradle, natomiast usunięcie krzewów i drzew zwiększa dostęp światła do roślin mokradłowych. Takie działania mogą uczynić cuda w miejscach, które dopiero niedawno zaczęły zarastać. Jeżeli nasiona i kłącza rzadkich gatunków wciąż są obecne w glebie, zwiększony dostęp światła powoduje niekiedy ich masowe kiełkowanie, a czasem kwitnienie, już w następnym roku po usunięciu krzewów.

I to wystarczy dla ochrony mokradła?
Niestety, w większości przypadków zmiany w strukturze gleby i składzie gatunkowym są już nieodwracalne. Wtedy działania te trzeba regularnie powtarzać. Nawet gdy teren jest regularnie koszony, korzenie drzew i krzewów nadal tkwią w glebie i gdy tylko zaprzestanie się koszenia, zaczynają odrastać. Dlatego tak ważna jest bierna ochrona bagien zachowanych jeszcze w dobrym stanie, aby nie trzeba było później stosować kosztownych i pracochłonnych zabiegów przywracających je przyrodzie i człowiekowi zainteresowanemu jej ochroną.

Bywa, że wzdłuż rowów melioracyjnych leżą również grunty prywatnych właścicieli, którzy są zainteresowani utrzymaniem rowów, a często nawet ich pogłębianiem. Zastawki podnoszące poziom wody trzeba zatem konstruować z dużą rozwagą, tak aby wpłynęły tylko na interesujący nas teren, i regularnie remontować.

Mokradła zwykle do kogoś należą, ludzie gospodarują na nich, mieszkają w ich sąsiedztwie. Jak ludzie reagują na ideę ochrony bagien?
Ludziom bagna kojarzą się źle: z komarami, „złym powietrzem”, zepsutym czy zakopanym w błocie traktorem, z utopioną krową, która zaszła za daleko. Dzięki dawnej polityce „uproduktywniania nieużytków” w głowach ludzi zakorzeniona jest koncepcja odwodnienia wszystkiego gdzie nie wjedzie traktor. Nawet jeśli z gospodarczego punktu widzenia nie ma to najmniejszego sensu, bo raz zbudowany system melioracyjny pociąga za sobą koszty i pracę niezbędne do jego utrzymania, zazwyczaj niewspółmierne do zysków.

Najważniejsze więc to rozmawiać bezpośrednio z właścicielami lub użytkownikami miejsc, które chcemy chronić. Rozmawiać nie jako przemądrzały naukowiec, który mówi im, co mają robić, ale jako człowiek, któremu na tym miejscu zależy nie mniej niż jego mieszkańcom od pokoleń. Pamiętam niejedno spotkanie w gminnej świetlicy czy na sali w lokalnym ośrodku wczasowym, gdzie dochodziło niemal do rękoczynów. Ci sami rolnicy kilka lat później naprawiają zniszczone przez „pseudoturystów” tablice edukacyjne na torfowisku za ich domem. Jak w każdej relacji międzyludzkiej, najważniejsze to wzbudzić zaufanie i nie zawieść go. Wówczas wielu właścicieli mokradeł zaczyna ponownie interesować się swoją ziemią.

Co jest najtrudniejsze?
Najbardziej żmudne i niewdzięczne są formalności. Często aby zbudować jedną zastawkę czy wyciąć niewielką kępę zarośli, trzeba zdobyć pozwolenie wymagające długotrwałych procedur administracyjnych.

Nie bez znaczenia są też pieniądze, które co prawda są dostępne z różnych źródeł – obecnie przede wszystkim z funduszy unijnych – ale aby je otrzymać, trzeba poświęcić masę czasu. Zawsze też trzeba mieć tzw. wkład własny – część działań musi być sfinansowana z naszych środków.

W przypadku ochrony bagien przed szkodliwymi inwestycjami tym, czego najbardziej nie lubią przyrodnicy, są procedury prawne. Prawo ochrony przyrody ma swoje narzędzia, ale trzeba umieć ich użyć. Udział w rozprawie sądowej i pisanie pism procesowych wymaga dobrego obeznania w przepisach i odporności na stres. Są to jednak działania konieczne, które jeśli zakończą się sukcesem, mogą mieć dużo lepszy efekt niż odtwarzanie tego, czego nie udało się uchronić przed degradacją.

Co daje największą satysfakcję?
Nie ma nic bardziej satysfakcjonującego niż zobaczyć efekty swojej pracy, choć trzeba na nie często czekać latami. A chodzenie po bagnach jest też po prostu przyjemne. Gwarantuje badaczowi obcowanie z dziką przyrodą. Na mokradła mało kto się zapuszcza, może z wyjątkiem zbieraczy żurawiny. To idealne miejsca do samotnych wędrówek i odpoczynku od zgiełku cywilizacji.



Biebrza (źródło)



Dowiedz się więcej...